Ponieważ miałam w domu szpinak i straszną ochotę na coś słodkiego,postanowiłam połączyć te dwie rzeczy.Nie wiedziałam tylko czy efekt finalny Mnie rozczaruje,czy wręcz przeciwnie,zakocham się w tym cieście:)Zaczęłam przeszukiwać internet w poszukiwaniu przepisu i jak zwykle...zrobiłam własną wersję😀Ale ciasto wyszło pyszne!Wilgotne,o intensywnie cytrynowym smaku,smak szpinaku jest wyczuwalny baaaardzo delikatnie ale mi bardzo przypasował.Jak dla Mnie ciasto jest strzałem w dziesiątkę,zdrowe i pyszne-czy może być lepsze połączenie!☺️
Potrzebujemy:
-opakowanie szpinaku
Do wykonania ciasta użyłam opakowania mrożonego szpinaku(900g) ale jeśli wolicie ciasto bardziej suche użycie połowy opakowania!Szpinak zostawiłam do rozmrożenia,następnie wycisnęłam z niego wodę.
- szklanka mąki orkiszowej
- 3jajka
- szklanka ksylitolu
- szklanka mleka migdałowego
- skórka starta z jednej cytryny
- sok wyciśnięty z dwóch cytryn
- pół łyżeczki sody oczyszczonej
W pierwszej kolejności zblendowałam szpinak,im drobniej tym lepiej,unikniemy ciągnących nitek w cieście.Następnie dodałam mleko i jeszcze chwilę wszystko blendowałam.
W misce połączyłam wszystkie suche składniki,następnie dodałam szpinak z mlekiem oraz skórkę i sok z cytryny.Po wymieszaniu polecam spróbować i w zależności od preferencji dodać słodzik czy sok z cytryny.
Ciasto wylałam do okrągłej foremki i piekłam ok godzinę w 170 stopniach ale zawsze bardziej niż czas sprawdzam suchość patyczka.
Jeszcze tylko zrobiłam polewę z oleju kokosowego,ksylitolu i kakao i ciasto gotowe😀Oczywiście nie czekałam do całkowitego wystygnięcia bo za długo😃Jadłam jeszcze ciepłe i naprawdę czerpałam z tego ogromną przyjemność!
Polecam spróbować!
czwartek, 29 października 2015
niedziela, 20 września 2015
Masło kokosowe
Dziś szybki i pyszny przepis na masło kokosowe.
Jestem kokosożercą i uwielbiam wszystko, co ma w składzie kokos.
Jak byłam nastolatką miałam nawet dezodorant kokosowy, który wszyscy moli znajomi nienawidzili, a ja uwielbiałam i ich opinia Mnie nie interesowała:)
Ale wróćmy do przepisu na masło:D
Wszystko, co potrzebujemy to wiórka kokosowe, ewentualnie coś do posłodzenia i trochę mleka, za chwilę wytłumaczę dlaczego.
Pierwszy krok to wrzucenie wiórek kokosowych do miski robota kuchennego
Jestem kokosożercą i uwielbiam wszystko, co ma w składzie kokos.
Jak byłam nastolatką miałam nawet dezodorant kokosowy, który wszyscy moli znajomi nienawidzili, a ja uwielbiałam i ich opinia Mnie nie interesowała:)
Ale wróćmy do przepisu na masło:D
Wszystko, co potrzebujemy to wiórka kokosowe, ewentualnie coś do posłodzenia i trochę mleka, za chwilę wytłumaczę dlaczego.
Pierwszy krok to wrzucenie wiórek kokosowych do miski robota kuchennego
Następnie zaczynamy wiórka miksować, uzbrajamy się też w cierpliwość, bo zanim z wiórek zrobi się masło minie około 15 minut. Trzeba robić też przerwy, żeby nie spalić robota, bo będzie to bardzo drogie masło. Jeżeli chcemy aby było słodkie,dodajemy dowolne słodzidło, ja ten krok pominęłam, kokos sam w sobie jest słodki i dla Mnie wystarczający. Po ok 15 minutach z wiórek powstało pyszne masło
Jest ono gęste i pyszne, po ok godzinie tężeje i staje się twarde. Aby z powrotem uzyskać płynną konsystencję, wystarczy je podgrzać. Można również dodać do niego trochę mleka, dzięki temu masło nie stężeje. Pozostanie gęste i łatwe do rozsmakowania
Ja do swojego masła dodałam mleko migdałowe, uzyskałam konsystencję widoczną na zdjęciu.
Przepis jest szybki a masełko pycha, idealne na kanapki albo do omleta.
Polecam i smacznego:)
niedziela, 12 lipca 2015
Sezamki exclusive, czyli batony z ziaren
Ponieważ bardzo lubię sezamki i ziarna,postanowiłam stworzyć coś dobrego bez cukru,jajek,mąki i glutenu a dodatkowo słodycz, która jest dozwolona przy grzybicy. Wydawało się niemożliwe a jednak wyszło coś pysznego:)Takie sezamki tylko w wersji exclusive,bo z dodatkiem słonecznika,ziarna konopi,siemienia lnianego,ziaren chia,orzechów,wiórków kokosowych i czegokolwiek tylko chcesz!Miksować można dowolnie wszystko,co lubimy-orzechy,pestki,można dodać również suszone owoce(ja ze względu na grzybicę nie mogę).
Przepis jest bardzo prosty,jak wszystkie Moje przepisy:)Ja po prostu nie mam zbyt wiele czasu i staram się, aby było szybko i pysznie.
Do zrobienia batonów użyłam 40gram ziaren. Wrzuciłam słonecznik, ziemię lniane, ziarno konopi, wiórka kokosowe, nasiona chia, sezam i wszystko razem wymieszałam.Proporcje można ustalać dowolnie,u Mnie najwięcej było sezamu,w końcu miały to być sezamki,więc chciałam aby były wyczuwalne.
Wymieszane składniki wysypałam na suchą patelnię i podprażyłam.Nie za bardzo,aby niczego nie przypalić,ponieważ batony wyszłyby gorzkie.Następnie dodałam 4 łyżki oleju kokosowego i 4łyżki ksylitolu.Zamiast ksylitolu można użyć miodu.
Całość bardzo dokładnie wymieszałam do momentu, aż ksylitol się rozpuścił i razem z olejem oblepił nasze ziarno.Następnie wszystko przełożyłam do małej blaszki wyłożonej papierem do pieczenia starając się mocno ugnieść masę.

Teraz pozostało już tylko poczekać, aż masa wystygnie a następnie pokroić ją w dowolnej wielkości batony.
Wyszły pyszne, chrupiące i zdrowe:)Ziarna co prawda są kaloryczne, ale to zdrowe tłuszcze, których nie może zabraknąć w codziennej diecie. Zdrowe tłuszcze pomagają w utrzymaniu zgrabnej sylwetki, nie należy ich eliminować z diety.
Przepis jest bardzo prosty,jak wszystkie Moje przepisy:)Ja po prostu nie mam zbyt wiele czasu i staram się, aby było szybko i pysznie.
Do zrobienia batonów użyłam 40gram ziaren. Wrzuciłam słonecznik, ziemię lniane, ziarno konopi, wiórka kokosowe, nasiona chia, sezam i wszystko razem wymieszałam.Proporcje można ustalać dowolnie,u Mnie najwięcej było sezamu,w końcu miały to być sezamki,więc chciałam aby były wyczuwalne.
Wymieszane składniki wysypałam na suchą patelnię i podprażyłam.Nie za bardzo,aby niczego nie przypalić,ponieważ batony wyszłyby gorzkie.Następnie dodałam 4 łyżki oleju kokosowego i 4łyżki ksylitolu.Zamiast ksylitolu można użyć miodu.
Całość bardzo dokładnie wymieszałam do momentu, aż ksylitol się rozpuścił i razem z olejem oblepił nasze ziarno.Następnie wszystko przełożyłam do małej blaszki wyłożonej papierem do pieczenia starając się mocno ugnieść masę.
Teraz pozostało już tylko poczekać, aż masa wystygnie a następnie pokroić ją w dowolnej wielkości batony.
Wyszły pyszne, chrupiące i zdrowe:)Ziarna co prawda są kaloryczne, ale to zdrowe tłuszcze, których nie może zabraknąć w codziennej diecie. Zdrowe tłuszcze pomagają w utrzymaniu zgrabnej sylwetki, nie należy ich eliminować z diety.
wtorek, 7 lipca 2015
Naturalne środki do walki z grzybicą
Jak wspominałam w poprzednich postach od kilku miesięcy walczę z grzybicą.
Jest to bardzo nierówny przeciwnik,który nie leczony prowadzi do bardzo poważnych chorób jak nowotwór a w skrajnych przypadkach sepsy. Grzybica jest niestety coraz bardziej powszechna i zapada na nią coraz więcej osób,a wszystko to za sprawą przetworzonego jedzenia,coraz większej ilości cukru w diecie , spadku odporności i stresu.
Grzybicę w sobie ma każdy,natomiast w przypadku zdrowej diety,silnego układu odpornościowego i dobrej ogólnej kondycji fizycznej nie ma ona możliwości rozwoju.Dopiero kiedy nasz system odpornościowy jest osłabiony,przyjmujemy antybiotyki/hormony,czy tak jak w moim przypadku leki obniżające kwas w żołądku, nasza dieta to duże ilości niezdrowego jedzenia i cukru, sytuacja może się wymknąć spod kontroli.Mi grzybica kojarzyła się zawsze ze złymi nawykami żywieniowymi,dlatego na początku nie powiązałam moich problemów z Candidą, ponieważ od kilku lat naprawdę zdrowo się odżywiam.Natomiast w Moim przypadku nie chodziło o dietę tylko leki na żołądek.
Rozpisałam się trochę , natomiast chciałam dziś opisać naturalne środki , których używam w celu przyspieszenia leczenia grzybicy.
1. Czosnek
naturalny antybiotyk,którego grzyby nie znoszą.Na pewno warto włączyć go do codziennego menu,ja staram się przemycać wszędzie,gdzie tylko mogę:) Wystarczy później zjeść kilka gałązek świeżej pietruszki aby zneutralizować nieprzyjemną dla większości woń czosnku w buzi.
2. Chlorella
super alga w postaci zielonego proszku do rozpuszczania w wodzie. Ma silne działanie oczyszczające organizm z toksyn,chemikaliów, metali ciężkich, zwłaszcza jelito grube. Wspomaga także odbudowę pożytecznej flory bakteryjnej,działa jak probiotyk, a tego właśnie potrzebują nasze jelita aby poradzić sobie z nadmiarem grzyba.
Piję łyżeczkę chlorelli dziennie w połączeniu z łyżeczką młodego jęczmienia. Może smakiem nie powala,ale ja akurat nie mam problemu z wypiciem takiej mikstury.Spirulina,to dopiero jest wyzwanie!Natomiast ponieważ zarówno spirulina jak i chlorella mają podobne właściwości a chlorella dodatkowo wykazuje działanie antygrzybiczne wybrałam to drugie.
Chlorella jest także dostępna w postaci tabletek,ja natomiast staram się używać jak najmniej przetworzonych produktów,stąd mój wybór to proszek do rozpuszczania w wodzie.
Chlorella jest także dostępna w postaci tabletek,ja natomiast staram się używać jak najmniej przetworzonych produktów,stąd mój wybór to proszek do rozpuszczania w wodzie.
3. Młody jęczmień
stał się ostatnio bardzo modny,ale to nawet lepiej,bo to prawdziwa bomba i warto go wprowadzić do codziennego menu. Ma mnóstwo witamin, składników mineralnych i błonnika dlatego reklamuje się go jako środek wspomagający odchudzanie.Nie dajmy się jednak wkręcić,że pijąc jęczmień schudniemy.Podstawą jest zawsze dieta i aktywność fizyczna,suplementy mogą być tylko dodatkiem natomiast cudów nie ma.
Ponadto Młody jęczmień posiada zielony barwnik,chlorofil który ma działanie przeciwzapalne.
4. Herbata z czystka
absolutny fenomen, posiada ogromne właściwości wzmacniające układ odpornościowy,działanie przeciwbakteryjne,przeciwgrzybicze,mogą ją pić nawet dzieci powyżej trzeciego miesiąca życia.Regularne picie herbatki z czystka pomaga uporać się z nieprzyjemnym poceniem.
Należy pamiętać,aby wybierać herbatę jak najmniej zmieloną,ponieważ znajduje się w niej zbyt dużo gałązek,najlepsze działanie posiadają natomiast listki i kwiatki,dlatego warto kupić dobry jakościowo susz.
Zimną herbatę popijam w trakcie domowego treningu albo kiedy tylko mam na nią ochotę,zamiennie z yerba mate.
5. Wywar z kory La Pacho
ma silne działanie przeciwbakteryjne,przeciwgrzybicze i przeciwwirusowe. Wspomaga układ odpornościowy jak również oczyszcza organizm z toksyn.
Przez pierwsze dni naparu mogą wystąpić nudności,bóle brzucha jako efekt oczyszczania się organizmu. Efekty te powinny ustąpić w przeciągu kilku dni.
Osobiście nie odczuwałam żadnych nieprzyjemnych dolegliwości.
Wywar z La Pacho piję naprzemiennie z czystkiem,najczęściej w mixie z yerba mate.
6. Olejek oregano
ma silne działanie odkażające i wielokrotnie większe stężenie dobroczynnych właściwości niż świeże lub suszone liście.Olejek wspomaga działanie układu odpornościowego,jak również zwalcza wolne rodniki.
Olejek dodaje do wody (wystarczy kilka kropli)
Przedstawione powyżej środki stosuję w wyniku godzin spędzonych w internecie w poszukiwaniu sposobów wyleczenia candidy i porady dietetyka,który pomaga mi w leczeniu grzybicy. Szczerze mogę polecić wszystkie powyższe środki,na pewno są pomocne w walce.
Natomiast główną bronią jest absolutnie i niezaprzeczalnie dieta,której trzeba się trzymać bardzo restrykcyjnie. Wiem, że nie jest łatwo,sama mam chwile załamania. Wiem jednak,że nieleczona grzybica ma okropne skutki, nieleczona latami może prowadzić nawet do śmierci. Świadoma zagrożenia wolę przez rok być na ścisłej diecie niż pogarszać swój stan zdrowia poprzez bagatelizowanie zagrożenia.
absolutny fenomen, posiada ogromne właściwości wzmacniające układ odpornościowy,działanie przeciwbakteryjne,przeciwgrzybicze,mogą ją pić nawet dzieci powyżej trzeciego miesiąca życia.Regularne picie herbatki z czystka pomaga uporać się z nieprzyjemnym poceniem.
Należy pamiętać,aby wybierać herbatę jak najmniej zmieloną,ponieważ znajduje się w niej zbyt dużo gałązek,najlepsze działanie posiadają natomiast listki i kwiatki,dlatego warto kupić dobry jakościowo susz.
Zimną herbatę popijam w trakcie domowego treningu albo kiedy tylko mam na nią ochotę,zamiennie z yerba mate.
5. Wywar z kory La Pacho
ma silne działanie przeciwbakteryjne,przeciwgrzybicze i przeciwwirusowe. Wspomaga układ odpornościowy jak również oczyszcza organizm z toksyn.
Przez pierwsze dni naparu mogą wystąpić nudności,bóle brzucha jako efekt oczyszczania się organizmu. Efekty te powinny ustąpić w przeciągu kilku dni.
Osobiście nie odczuwałam żadnych nieprzyjemnych dolegliwości.
Wywar z La Pacho piję naprzemiennie z czystkiem,najczęściej w mixie z yerba mate.
6. Olejek oregano
ma silne działanie odkażające i wielokrotnie większe stężenie dobroczynnych właściwości niż świeże lub suszone liście.Olejek wspomaga działanie układu odpornościowego,jak również zwalcza wolne rodniki.
Olejek dodaje do wody (wystarczy kilka kropli)
Przedstawione powyżej środki stosuję w wyniku godzin spędzonych w internecie w poszukiwaniu sposobów wyleczenia candidy i porady dietetyka,który pomaga mi w leczeniu grzybicy. Szczerze mogę polecić wszystkie powyższe środki,na pewno są pomocne w walce.
Natomiast główną bronią jest absolutnie i niezaprzeczalnie dieta,której trzeba się trzymać bardzo restrykcyjnie. Wiem, że nie jest łatwo,sama mam chwile załamania. Wiem jednak,że nieleczona grzybica ma okropne skutki, nieleczona latami może prowadzić nawet do śmierci. Świadoma zagrożenia wolę przez rok być na ścisłej diecie niż pogarszać swój stan zdrowia poprzez bagatelizowanie zagrożenia.
wtorek, 30 czerwca 2015
Dietetyczne grzeszki
Chciałabym dziś napisać o diecie,a bardziej dniach,kiedy pozwalamy sobie na więcej jedzenia,przekraczamy dzienny bilans energetyczny.Prowadzi to do wyrzutów sumienia,obietnic że na pewno nigdy więcej,że od poniedziałku to już na pewno ścisła dieta i tak dalej.Jestem przekonana,że każdy kto to przeczyta wie o czym mówię.
Bez wątpienia dobra,zdrowa dieta z wykluczeniem słodyczy,białego pieczywa,fast foodów,alkoholu i innych używek jest najlepsza.Pozwala cieszyć się zdrowiem i dobrą kondycją i tak naprawdę zamiast słowa dieta (którego osobiście nie znoszę,ponieważ kojarzy mi się ze strasznymi restrykcjami i głodowaniem),powinniśmy używać styl życia czy też sposób na życie.
Ale oczywiście słowa wypowiedzieć jest łatwo,natomiast wprowadzenie w życie zasad zdrowego odżywiania to już zupełnie inna kwestia. Chcę przez to powiedzieć że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi,jedni mają silną wolę,inni mniej,mamy przyzwyczajenia,lubimy pewien rodzaj jedzenia.
Dlatego jeśli odżywiasz się zdrowo ale od czasu do czasu zdarzą Ci się jakieś wpadki nie dramatyzuj!Padłeś,powstań,otrzep się,rozgrzesz i idź do przodu!nobody is perfect dlatego nie warto wpędzać się w kompleksy z powodu zjedzonego batona.
Każdy sportowiec który na co dzień ma konkretny jadłospis zna dwa magiczne słowa cheat meal a nawet cheat day.Czyli raz na jakiś czas serwuje sobie to,na co ma ochotę,nie licząc kalorii.
Dlatego grzeszki od czasu do czasu nie muszą zrujnować Twoich wysiłków pod warunkiem że nie zdarzą sie zbyt często i nie będą trwały 2dni.Jeśli natomiast czujesz się psychicznie źle ze względu na wyłamanie się z narzuconych reguł zawsze możesz następnego dnia zrobić sobie np. dzień na sałatkach,koktajlach warzywnych,w ten sposób bilans się wyrówna.
Można też(czego zwolennikiem jestem ja)robić pyszne, zdrowe słodkości.Przepis na rafaello jaglane jest obłędny,masło orzechowe jest lepsze niż to sklepowe.A przede wszystkim takie słodkości są o niebo zdrowsze od gotowców,wiesz co jesz i nie są to puste kalorie!
Bez wątpienia dobra,zdrowa dieta z wykluczeniem słodyczy,białego pieczywa,fast foodów,alkoholu i innych używek jest najlepsza.Pozwala cieszyć się zdrowiem i dobrą kondycją i tak naprawdę zamiast słowa dieta (którego osobiście nie znoszę,ponieważ kojarzy mi się ze strasznymi restrykcjami i głodowaniem),powinniśmy używać styl życia czy też sposób na życie.
Ale oczywiście słowa wypowiedzieć jest łatwo,natomiast wprowadzenie w życie zasad zdrowego odżywiania to już zupełnie inna kwestia. Chcę przez to powiedzieć że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi,jedni mają silną wolę,inni mniej,mamy przyzwyczajenia,lubimy pewien rodzaj jedzenia.
Dlatego jeśli odżywiasz się zdrowo ale od czasu do czasu zdarzą Ci się jakieś wpadki nie dramatyzuj!Padłeś,powstań,otrzep się,rozgrzesz i idź do przodu!nobody is perfect dlatego nie warto wpędzać się w kompleksy z powodu zjedzonego batona.
Każdy sportowiec który na co dzień ma konkretny jadłospis zna dwa magiczne słowa cheat meal a nawet cheat day.Czyli raz na jakiś czas serwuje sobie to,na co ma ochotę,nie licząc kalorii.
Dlatego grzeszki od czasu do czasu nie muszą zrujnować Twoich wysiłków pod warunkiem że nie zdarzą sie zbyt często i nie będą trwały 2dni.Jeśli natomiast czujesz się psychicznie źle ze względu na wyłamanie się z narzuconych reguł zawsze możesz następnego dnia zrobić sobie np. dzień na sałatkach,koktajlach warzywnych,w ten sposób bilans się wyrówna.
Można też(czego zwolennikiem jestem ja)robić pyszne, zdrowe słodkości.Przepis na rafaello jaglane jest obłędny,masło orzechowe jest lepsze niż to sklepowe.A przede wszystkim takie słodkości są o niebo zdrowsze od gotowców,wiesz co jesz i nie są to puste kalorie!
niedziela, 28 czerwca 2015
Rafaello z kaszy jaglanej
Już dawno nie było nic pysznego, ale za to dziś przepis na jaglane cudo!:)
Ten przepis jest bardzo prosty, a kulki są naprawdę przepyszne. Przepis znaleziony w internecie, na pewno zagości u Mnie na dłużej!
Do przygotowania kulek rafaello potrzebujemy:
-pół szklanki kaszy jaglanej (przepłukanej w zimnej, a później gorącej wodzie)
-szklanka mleka (u Mnie roślinne ale może być każde inne)
- 3-4 łyżki miodu (u Mnie ksylitol, może być cukier trzcinowy)
- łyżka oleju kokosowego (ewentualnie masła)
- 120g wiórek kokosowych
Wypłukaną kaszę gotujemy z mlekiem na wolnym ogniu do wchłonięcia mleka, w tym czasie 100g wiórków prażymy na suchej patelni (ostrożnie, szybko się przypalają). Kiedy kasza wchłonie mleko dodajemy miód/ksylitol, olej kokosowy/masło, uprażone wiórka i dokładnie mieszamy.
Jeszcze ciepłą masę nabieramy i formujemy kulki, obtaczając w pozostałych wiórkach.
Gotowe kulki wkładamy do lodówki do schłodzenia chociaż ja uwielbiam jeszcze takie ciepłe!
Następnym razem wprowadzę małą modyfikację i do każdej kulki włożę uprażony migdał, myślę że będą jeszcze lepsze.
Polecam ten przepis, już dawno nie jadłam tak dobrej, prostej i bardzo dietetycznej słodkości.
Można jeść bez żadnych wyrzutów sumienia:)
Ten przepis jest bardzo prosty, a kulki są naprawdę przepyszne. Przepis znaleziony w internecie, na pewno zagości u Mnie na dłużej!
Do przygotowania kulek rafaello potrzebujemy:
-pół szklanki kaszy jaglanej (przepłukanej w zimnej, a później gorącej wodzie)
-szklanka mleka (u Mnie roślinne ale może być każde inne)
- 3-4 łyżki miodu (u Mnie ksylitol, może być cukier trzcinowy)
- łyżka oleju kokosowego (ewentualnie masła)
- 120g wiórek kokosowych
Wypłukaną kaszę gotujemy z mlekiem na wolnym ogniu do wchłonięcia mleka, w tym czasie 100g wiórków prażymy na suchej patelni (ostrożnie, szybko się przypalają). Kiedy kasza wchłonie mleko dodajemy miód/ksylitol, olej kokosowy/masło, uprażone wiórka i dokładnie mieszamy.
Jeszcze ciepłą masę nabieramy i formujemy kulki, obtaczając w pozostałych wiórkach.
Gotowe kulki wkładamy do lodówki do schłodzenia chociaż ja uwielbiam jeszcze takie ciepłe!
Następnym razem wprowadzę małą modyfikację i do każdej kulki włożę uprażony migdał, myślę że będą jeszcze lepsze.
Polecam ten przepis, już dawno nie jadłam tak dobrej, prostej i bardzo dietetycznej słodkości.
Można jeść bez żadnych wyrzutów sumienia:)
niedziela, 14 czerwca 2015
Bezglutenowe brownie z ciecierzycy
Dziś chciałabym się podzielić przepisem na pyszne i zdrowe ciasto z ciecierzycy. Bez jajek, bez glutenu, bez mąki. Smak cieciorki nie jest wyczuwalny, ciasto ma aksamitną konsystencję.Przepis znalazłam w internecie, ale nie byłabym sobą gdybym zrobiła je dokładnie jak mówił przepis. Wprowadziłam kilka zmian i oto jest:)
Potrzebne składniki:
-3szklanki ugotowanej cieciorki(ok.1,5 szklanki przed ugotowaniem), ewentualnie 3 puszki ciecierzycy
-pół szklanki płatków jaglanych
-pół szklanki ksylitolu (można zastąpić cukrem, miodem, dowolną substancją słodzącą)
-3 łyżki kakao (można również dodać pół tabliczki rozpuszczonej gorzkiej czekolady, ja ze względu na grzybicę nie mogłam jej użyć)
-pół łyżeczki proszku do pieczenia
-ok. Pół szklanki dowolnego mleka roślinnego(u Mnie migdałowe, myślę że super sprawdzi się kokosowe bo doda kokosowego aromatu)
Wszystko składniki łączymy ze sobą i miksujemy. Uwaga, masa wychodzi bardzo gęsta, mój robot prawie wyzionął ducha!Następnie przekładamy do blaszki wyłożonej papierem i posmarowanej odrobiną oliwy z oliwek/oleju kokosowego, wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni na 40minut.
Jeżeli ciasto będziemy piec 10-15 minut dłużej, będzie ono suchsze, ja uwielbiam konsystencję brownie więc 40 minut było wystarczająco.
Po wyjęciu z piekarnika i wystudzeniu możemy jeszcze zrobić polewę. Oczywiście ja zrobiłam:)
Wystarczą 3 łyżki ksylitolu (ewentualnie cukru),2 łyżki kakao i 4-5 łyżek mleka roślinnego.
A oto i Moje cudo od początku do końca
Potrzebne składniki:
-3szklanki ugotowanej cieciorki(ok.1,5 szklanki przed ugotowaniem), ewentualnie 3 puszki ciecierzycy
-pół szklanki płatków jaglanych
-pół szklanki ksylitolu (można zastąpić cukrem, miodem, dowolną substancją słodzącą)
-3 łyżki kakao (można również dodać pół tabliczki rozpuszczonej gorzkiej czekolady, ja ze względu na grzybicę nie mogłam jej użyć)
-pół łyżeczki proszku do pieczenia
-ok. Pół szklanki dowolnego mleka roślinnego(u Mnie migdałowe, myślę że super sprawdzi się kokosowe bo doda kokosowego aromatu)
Wszystko składniki łączymy ze sobą i miksujemy. Uwaga, masa wychodzi bardzo gęsta, mój robot prawie wyzionął ducha!Następnie przekładamy do blaszki wyłożonej papierem i posmarowanej odrobiną oliwy z oliwek/oleju kokosowego, wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni na 40minut.
Jeżeli ciasto będziemy piec 10-15 minut dłużej, będzie ono suchsze, ja uwielbiam konsystencję brownie więc 40 minut było wystarczająco.
Po wyjęciu z piekarnika i wystudzeniu możemy jeszcze zrobić polewę. Oczywiście ja zrobiłam:)
Wystarczą 3 łyżki ksylitolu (ewentualnie cukru),2 łyżki kakao i 4-5 łyżek mleka roślinnego.
A oto i Moje cudo od początku do końca
niedziela, 7 czerwca 2015
Domowa granola
Chciałabym podzielić się dziś moim przepisem na domową granolę. Uwielbiam śniadania w postaci owsianki albo płatków z jogurtem ale patrząc na skład gotowych, kupowanych mieszanek odechciewa mi się jeść!Lubię być świadoma tego, co jem, dlatego wszystko co mogę robię sama. Dlatego granolę również postanowiłam zrobić własnoręcznie. Ma to dużo plusów bo po pierwsze wiem, co jest w środku, po drugie jest mnóstwo wersji, więc za każdym razem możemy cieszyć się zupełnie innym smakiem a po trzecie wychodzi taniej niż gotowe, sklepowe crunche!
Najważniejszym składnikiem są płatki owsiane, w moim przypadku bezglutenowe, ale jeśli nie macie problemów z glutenem to zwykle wystarczą. Potrzebujemy także olej kokosowy, mleko(u Mnie migdałowe), coś do posłodzenia ( u Mnie ksylitol, pyszne wychodzą z miodem, można także użyć brązowego cukru) oraz dowolne dodatki:orzechy, dynia, słonecznik, siemię lniane, sezam, suszone owoce.
Mleko podrzewamy, a następnie dodajemy dowolne słodzidło oraz olej kokosowy i mieszamy do całkowitego rozpuszczenia. Taką mieszanką zalewamy płatki owsiane. Ja na 500g płatków używam ok szklankę mleka, 3-4 łyżki ksylitolu i 2łyżki oleju kokosowego. Mleka musi być na tyle dużo, żeby wszystkie płatki były mokre i ładnie się ze sobą skleiły. Na koniec dodajemy orzechy, słonecznik, dynie, wszystko co lubimy. Ale uwaga, suszone owoce (rodzynki, morele, jagody goji itd) dodajemy już po upieczeniu granoli.
Tak przygotowaną mieszankę wysypujemy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika. Dobra rada, mieszankę wysypujemy cienką warstwą, zapobiegnie to przypaleniu się części granoli i niedopieczeniu drugiej części.
Teraz blaszkę wstawiamy do piekarnika i nie odchodzimy za daleko:)Co 5-10minut musimy naszą granolę przemieszać, aby równomiernie się upiekła. W zależości od ilości płatków może to zająć 30-50minut. Po wyjęciu z piekarnika dodajemy suszone owoce(nie jest to wymagane, ja nie dodaję bo ze względu na grzybicę nie mogę), mieszamy i staramy sie nie zjeść całej:)
Ja swoją zamykam szczelnie i cieszę się pysznym śniadaniem ok dwóch tygodni.
Przepis jest warty wypróbowania, granola wychodzi naprawdę pyszna. Robiłam już wiele wersji i nigdy się nie rozczarowałam.
Polecam!
Najważniejszym składnikiem są płatki owsiane, w moim przypadku bezglutenowe, ale jeśli nie macie problemów z glutenem to zwykle wystarczą. Potrzebujemy także olej kokosowy, mleko(u Mnie migdałowe), coś do posłodzenia ( u Mnie ksylitol, pyszne wychodzą z miodem, można także użyć brązowego cukru) oraz dowolne dodatki:orzechy, dynia, słonecznik, siemię lniane, sezam, suszone owoce.
Mleko podrzewamy, a następnie dodajemy dowolne słodzidło oraz olej kokosowy i mieszamy do całkowitego rozpuszczenia. Taką mieszanką zalewamy płatki owsiane. Ja na 500g płatków używam ok szklankę mleka, 3-4 łyżki ksylitolu i 2łyżki oleju kokosowego. Mleka musi być na tyle dużo, żeby wszystkie płatki były mokre i ładnie się ze sobą skleiły. Na koniec dodajemy orzechy, słonecznik, dynie, wszystko co lubimy. Ale uwaga, suszone owoce (rodzynki, morele, jagody goji itd) dodajemy już po upieczeniu granoli.
Tak przygotowaną mieszankę wysypujemy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika. Dobra rada, mieszankę wysypujemy cienką warstwą, zapobiegnie to przypaleniu się części granoli i niedopieczeniu drugiej części.
Teraz blaszkę wstawiamy do piekarnika i nie odchodzimy za daleko:)Co 5-10minut musimy naszą granolę przemieszać, aby równomiernie się upiekła. W zależości od ilości płatków może to zająć 30-50minut. Po wyjęciu z piekarnika dodajemy suszone owoce(nie jest to wymagane, ja nie dodaję bo ze względu na grzybicę nie mogę), mieszamy i staramy sie nie zjeść całej:)
Ja swoją zamykam szczelnie i cieszę się pysznym śniadaniem ok dwóch tygodni.
Przepis jest warty wypróbowania, granola wychodzi naprawdę pyszna. Robiłam już wiele wersji i nigdy się nie rozczarowałam.
Polecam!
środa, 3 czerwca 2015
Skarpetki w treningu
Wiem, że tytuł posta brzmi dziwnie ,ale chciałabym napisać dzisiaj o skarpetach i ich znaczeniu w treningu. Być może kilka osób uśmiechnie się i pomyśli ,że to nieistotne ,ale z doświadczenia wiem, że bardzo ważne!
Wszyscy zwracają uwagę na strój do ćwiczeń, bieliznę, obuwie a nikt nie pisze, że skarpetki też są ważne. Ja sama jeszcze do niedawna o tym nie wiedziałam!Natomiast będąc kilka miesięcy temu na zakupach zupełnie przez przypadek trafiłam właśnie na skarpetki do uprawniania sportu i z ciekawości kupiłam do przetestowania. To był jeden z najlepszych zakupów, jak to się zwykło mówić, mała rzecz a cieszy:)Jak napisałam powyżej, wszędzie mówi się o bieliźnie, o stroju, butach, że takie ważne, że niewłaściwie dobrane przeszkadzają w treningu, powodują otarcia. Tymczasem to samo tyczy się skarpet właśnie!Zawsze myślałam, że moje drobne otarcia po długim bieganiu to wina butów, mimo, że są bardzo wygodne i bardzo dobrze mi się w nich biega. Okazało się natomiast, że po zmianie zwykłych, codziennych skarpet na te sportowe otarcia zniknęły, nawet po przebiegnięciu maratonu. Dodatkowo stopa się nie poci, oddycha, odprowadzana jest woda i noga się (kolokwialnie mówiąc) nie paruje w bucie!Wszystko to zasługa materiału, z jakiego są wykonane. Takich samych tkanin używa się np. do szycia sportowych koszulek, aby nasza skóra mogła oddychać.
Obecnie używam skarpetek dwóch różnych firm i są one tak samo dobre, nie zauważyłam żadnej różnicy w funkcjonalności. Uważam, że były to bardzo dobrze wydane pieniądze i w połączeniu z komfortowym obuwiem mogą one znacznie uprzyjemnić uprawianie sportów.
Warto o tym pomyśleć, jestem pewna że nasze stopy będą nam wdzięczne:)
Wszyscy zwracają uwagę na strój do ćwiczeń, bieliznę, obuwie a nikt nie pisze, że skarpetki też są ważne. Ja sama jeszcze do niedawna o tym nie wiedziałam!Natomiast będąc kilka miesięcy temu na zakupach zupełnie przez przypadek trafiłam właśnie na skarpetki do uprawniania sportu i z ciekawości kupiłam do przetestowania. To był jeden z najlepszych zakupów, jak to się zwykło mówić, mała rzecz a cieszy:)Jak napisałam powyżej, wszędzie mówi się o bieliźnie, o stroju, butach, że takie ważne, że niewłaściwie dobrane przeszkadzają w treningu, powodują otarcia. Tymczasem to samo tyczy się skarpet właśnie!Zawsze myślałam, że moje drobne otarcia po długim bieganiu to wina butów, mimo, że są bardzo wygodne i bardzo dobrze mi się w nich biega. Okazało się natomiast, że po zmianie zwykłych, codziennych skarpet na te sportowe otarcia zniknęły, nawet po przebiegnięciu maratonu. Dodatkowo stopa się nie poci, oddycha, odprowadzana jest woda i noga się (kolokwialnie mówiąc) nie paruje w bucie!Wszystko to zasługa materiału, z jakiego są wykonane. Takich samych tkanin używa się np. do szycia sportowych koszulek, aby nasza skóra mogła oddychać.
Obecnie używam skarpetek dwóch różnych firm i są one tak samo dobre, nie zauważyłam żadnej różnicy w funkcjonalności. Uważam, że były to bardzo dobrze wydane pieniądze i w połączeniu z komfortowym obuwiem mogą one znacznie uprzyjemnić uprawianie sportów.
Warto o tym pomyśleć, jestem pewna że nasze stopy będą nam wdzięczne:)
niedziela, 31 maja 2015
Bardzo dietetyczne lody:)
Dziś niedziela, pora na coś pysznego, bardzo szybkiego i bardzo lekkiego!Domowe lody!Potrzebujemy tylko trzech składników, kilku minut i zamrażarki:)
Składniki to jogurt naturalny (kubeczek 450ml), borówki(użyłam opakowanie 400g mrożonych) ale mogą to być inne dowolne owoce np. truskawki które są o tej porze świeże i pyszne czy maliny oraz w moim przypadku ksylitol(3-4łyżki), ale można go zastąpić miodem czy brązowym cukrem i dowolnie zmieniać ilość w zależności czy mają być bardziej lub mniej słodkie)
Wykonanie jest banalnie proste, po prostu miksujemy ze sobą wszystkie składniki i siup do zamrażarki na ok 1-2godziny. Ponieważ ja użyłam borówek mrożonych to mój deser był już właściwie gotowy po zmiksowaniu, całość miała konsystencję delikatnie rozmrożonego sorbetu, był gotowy do jedzenia, kiedy dodatkowo wszystko jeszcze zamroziłam wyszły po prostu mocniej zamrożone lody.
Jakie to proste i pyszne!!!Polecam, to świetna alternatywa do kupowanych, bardzo mocno słodzonych lodów😋🍦🍨🍧🍓
Składniki to jogurt naturalny (kubeczek 450ml), borówki(użyłam opakowanie 400g mrożonych) ale mogą to być inne dowolne owoce np. truskawki które są o tej porze świeże i pyszne czy maliny oraz w moim przypadku ksylitol(3-4łyżki), ale można go zastąpić miodem czy brązowym cukrem i dowolnie zmieniać ilość w zależności czy mają być bardziej lub mniej słodkie)
Wykonanie jest banalnie proste, po prostu miksujemy ze sobą wszystkie składniki i siup do zamrażarki na ok 1-2godziny. Ponieważ ja użyłam borówek mrożonych to mój deser był już właściwie gotowy po zmiksowaniu, całość miała konsystencję delikatnie rozmrożonego sorbetu, był gotowy do jedzenia, kiedy dodatkowo wszystko jeszcze zamroziłam wyszły po prostu mocniej zamrożone lody.
Jakie to proste i pyszne!!!Polecam, to świetna alternatywa do kupowanych, bardzo mocno słodzonych lodów😋🍦🍨🍧🍓
piątek, 29 maja 2015
Grzybica
Dziś temat będzie trudny dla Mnie i niestety coraz poważniejszy wśród społeczeństwa. Grzybica- podstępna, ciężka do wyleczenia, wymagająca ogromnej siły woli. Niestety od czterech miesięcy sama jestem posiadaczem tego pasażera na gapę w moim organizmie i staram się zrobić wszystko, żeby tylko się go pozbyć.Łatwo nie jest, idąc na walkę z grzybicą stajemy do walki z nierównym przeciwnikiem, bardzo nierównym:/
Ja candidy nabawiłam się lecząc refluks i przepuklinę żołądka. Ponieważ ból i zgaga były nie do wytrzymania, lekarz faszerował Mnie coraz większymi dawkami leków, które obniżały poziom kwasów żołądkowych.Nic jednak nie wspomniał, że nieodłącznie z lekami powinnam stosować probiotyk. Sama oczywiście powinnam poczytać, zgłębić temat, ale miałam pełne zaufanie do lekarzy i tego nie zrobiłam. Po roku stosowania leków problemy z żołądkiem stały się mniejsze, jednak zaczęły pojawiać się coaz większe problemy z brzuchem i jelitami. Wszystko to zrzucałam na kłopoty żołądkowe, nie słyszałam wtedy jeszcze o grzybicy i nie zdawałam sobie sprawy, że zaczyna się ona panoszyć w moich jelitach.
Jednak po kilku miesiącach codziennych problemów ze strony brzucha i jelit, które uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie zaczęłam szukać źródła problemu i okazało się, że mam grzybicę jelit.
Na początku próbowałam wmówić sobie, że to wszystko wina żołądka i na pewno candida mnie nie dotyczy, ponieważ już wtedy wiedziałam jak ciężko będzie się jej pozbyć. Ale w końcu dotarło do Mnie, że zamiast wypierać i udawać, że Mnie to nie dotyczy zaczęłam zbroić się na walkę. Nie wiem, ile godzin spędziłam na czytaniu wszelkich informacji, ale pewnie powinnam to liczyć nie w godzinach, ale dniach!
Tak więc z dnia na dzień wyrzuciłam absolutnie wszystko, co zawiera cukier, słodziki, miód, gluten, większość orzechów, wszystkie owoce oprócz grejpfrutów i awokado, mleko, sery i mnóstwo innych rzeczy. Nie miałam żadnych problemów z niejedzeniem produktów z białej mąki bo tych i tak nie jadam ale rezygnacja z kawy, zielonej herbaty czy kakao wydawała mi się absolutnie nierealna.
Pierwszy tydzień to był koszmar, nie chcę tego nawet pamiętać. Wstawałam do pracy bo musiałam, wracałam do domu i po wykonaniu minimum, jakim było przygotowanie czegoś do jedzenia i kąpiel szłam spać. Nie miałam nawet siły na jakikolwiek trening.Ja, która nie może sobie bez tego wyobrazić życia nie ćwiczyłam!
Dopiero po tygodniu, kiedy organizm pozbył się pierwszych toksyn pochodzących z obumierającego grzyba powoli odzyskiwałam siły. Ogólnie pierwsze tygodnie były najgorsze, nie wiedziałam, co mogę jeść żeby nie karmić i pozwolić rozrastać się grzybicy, ciągle szukałam informacji,starałam się weryfikować te znalezione.Bałam się zjeść cokolwiek, żeby sobie nie zaszkodzić.
Tak naprawdę do tej pory (1 czerwca minie 4miesiące odkąd rozpoczęłam przeciwgrzybiczną dietę) mam wiele wątpliwości. W internecie jest ogromna ilość sprzecznych informacji co do produktów, które można jeść. Po miesiącu zaczęłam pić kawę dwa razy w tygodniu. Mam bardzo niskie ciśnienie, więc brak kawy to dla Mnie ogromny problem, poza tym ja uwielbiam smak, zapach i sam rytuał picia kawy. Po 4 miesiącach tęsknię za czekoladą i lodami, śnią mi się po nocach:)Mam ochotę napić się wina, dwa razy miałam już taki kryzys, że chciałam zjeść chociażby trochę miodu, bez którego oprócz kawy nie wyobrażałam sobie dotąd życia. Zwyciężył jednak zdrowy rozsądek, skoro już tyle wytrzymałam nie chcę zaczynać wszystkiego od początku. Poza tym i tak wydaje mi się, że było mi łatwiej niż wielu innym, ponieważ od kilku lat jem zdrowo, tylko pełnoziarniste węglowodany, chleb piekę sama, rzadko sięgałam po kupowane słodycze, nie używam białego cukru więc ograniczenia nie były aż tak drastyczne. Mogę natomiast wyobrazić sobie dramat tych wszystkich, którzy nigdy nie zwracali uwagi na to, co jedzą i nagle muszą o 180stopni zmienić nawyki żywieniowe.
Odkryłam przepyszne masło migdałowe, które mogę zrobić sama, znalazłam przepis na cudowne ciasteczka jaglane z ksylitolem, staram się eksperymentować i tworzyć coś pysznego z tego, co mi wolno.
Dziś wiem, że jeszcze długa przede Mną, ale będę walczyła i może nie za miesiąc, pewnie nawet nie za sześć , być może dopiero za rok, ale pewnego dnia otworzę czekoladę, pudełko lodów i będę się nimi delektowała, bo będę mogła:)
Ja candidy nabawiłam się lecząc refluks i przepuklinę żołądka. Ponieważ ból i zgaga były nie do wytrzymania, lekarz faszerował Mnie coraz większymi dawkami leków, które obniżały poziom kwasów żołądkowych.Nic jednak nie wspomniał, że nieodłącznie z lekami powinnam stosować probiotyk. Sama oczywiście powinnam poczytać, zgłębić temat, ale miałam pełne zaufanie do lekarzy i tego nie zrobiłam. Po roku stosowania leków problemy z żołądkiem stały się mniejsze, jednak zaczęły pojawiać się coaz większe problemy z brzuchem i jelitami. Wszystko to zrzucałam na kłopoty żołądkowe, nie słyszałam wtedy jeszcze o grzybicy i nie zdawałam sobie sprawy, że zaczyna się ona panoszyć w moich jelitach.
Jednak po kilku miesiącach codziennych problemów ze strony brzucha i jelit, które uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie zaczęłam szukać źródła problemu i okazało się, że mam grzybicę jelit.
Na początku próbowałam wmówić sobie, że to wszystko wina żołądka i na pewno candida mnie nie dotyczy, ponieważ już wtedy wiedziałam jak ciężko będzie się jej pozbyć. Ale w końcu dotarło do Mnie, że zamiast wypierać i udawać, że Mnie to nie dotyczy zaczęłam zbroić się na walkę. Nie wiem, ile godzin spędziłam na czytaniu wszelkich informacji, ale pewnie powinnam to liczyć nie w godzinach, ale dniach!
Tak więc z dnia na dzień wyrzuciłam absolutnie wszystko, co zawiera cukier, słodziki, miód, gluten, większość orzechów, wszystkie owoce oprócz grejpfrutów i awokado, mleko, sery i mnóstwo innych rzeczy. Nie miałam żadnych problemów z niejedzeniem produktów z białej mąki bo tych i tak nie jadam ale rezygnacja z kawy, zielonej herbaty czy kakao wydawała mi się absolutnie nierealna.
Pierwszy tydzień to był koszmar, nie chcę tego nawet pamiętać. Wstawałam do pracy bo musiałam, wracałam do domu i po wykonaniu minimum, jakim było przygotowanie czegoś do jedzenia i kąpiel szłam spać. Nie miałam nawet siły na jakikolwiek trening.Ja, która nie może sobie bez tego wyobrazić życia nie ćwiczyłam!
Dopiero po tygodniu, kiedy organizm pozbył się pierwszych toksyn pochodzących z obumierającego grzyba powoli odzyskiwałam siły. Ogólnie pierwsze tygodnie były najgorsze, nie wiedziałam, co mogę jeść żeby nie karmić i pozwolić rozrastać się grzybicy, ciągle szukałam informacji,starałam się weryfikować te znalezione.Bałam się zjeść cokolwiek, żeby sobie nie zaszkodzić.
Tak naprawdę do tej pory (1 czerwca minie 4miesiące odkąd rozpoczęłam przeciwgrzybiczną dietę) mam wiele wątpliwości. W internecie jest ogromna ilość sprzecznych informacji co do produktów, które można jeść. Po miesiącu zaczęłam pić kawę dwa razy w tygodniu. Mam bardzo niskie ciśnienie, więc brak kawy to dla Mnie ogromny problem, poza tym ja uwielbiam smak, zapach i sam rytuał picia kawy. Po 4 miesiącach tęsknię za czekoladą i lodami, śnią mi się po nocach:)Mam ochotę napić się wina, dwa razy miałam już taki kryzys, że chciałam zjeść chociażby trochę miodu, bez którego oprócz kawy nie wyobrażałam sobie dotąd życia. Zwyciężył jednak zdrowy rozsądek, skoro już tyle wytrzymałam nie chcę zaczynać wszystkiego od początku. Poza tym i tak wydaje mi się, że było mi łatwiej niż wielu innym, ponieważ od kilku lat jem zdrowo, tylko pełnoziarniste węglowodany, chleb piekę sama, rzadko sięgałam po kupowane słodycze, nie używam białego cukru więc ograniczenia nie były aż tak drastyczne. Mogę natomiast wyobrazić sobie dramat tych wszystkich, którzy nigdy nie zwracali uwagi na to, co jedzą i nagle muszą o 180stopni zmienić nawyki żywieniowe.
Odkryłam przepyszne masło migdałowe, które mogę zrobić sama, znalazłam przepis na cudowne ciasteczka jaglane z ksylitolem, staram się eksperymentować i tworzyć coś pysznego z tego, co mi wolno.
Dziś wiem, że jeszcze długa przede Mną, ale będę walczyła i może nie za miesiąc, pewnie nawet nie za sześć , być może dopiero za rok, ale pewnego dnia otworzę czekoladę, pudełko lodów i będę się nimi delektowała, bo będę mogła:)
niedziela, 24 maja 2015
Domowe masło migdałowe
Chciałabym się dzisiaj podzielić z Wami Moim przepisem na fantastyczne masło migdałowe.
Przepisów w internecie można znaleźć mnóstwo, często różnią się one tylko drobnymi szczegółami. Warto wypróbować kilka i odnaleźć ten najlepszy.
Kiedy robiłam masło migdałowe po raz pierwszy skorzystałam z najprostszej i podstawowej wersji, były w nim dwa składniki- migdały oraz sól. Natomiast dziś chciałabym podzielić się delikatnie zmodyfikowanym przepisem, w takiej postaci masło smakuje mi najbardziej. Muszę się przyznać, że zwłaszcza zaraz po przyrządzeniu, kiedy jest świeże i ciepłe od blendowania ciężko mi się od niego oderwać.Nawet teraz ,kiedy to piszę, cieknie mi ślinka!
Do przygotowania masła potrzebne będą migdały (u Mnie paczka 500g), 4-5 łyżek oleju kokosowego, 100g orzechów brazylijskich i sól.
Olej kokosowy nadaje delikatnego posmaku i cudownie komponuje się z orzechami, zwłaszcza jeśli ktoś tak jak ja kokosy uwielbia. Olej można zastąpić też wiórkami kokosowymi. Można również pominąć orzechy brazylijskie lub zastąpić je dowolnymi innymi orzechami.
Sam przepis jest banalny, orzechy należy w pierwszej kolejności uprażyć w piekarniku. Dzięki temu nie zabijesz swojego blendera, ponieważ orzechy będą łatwiejsze do zbledowania a poza tym nabiorą one wyjątkowego smaku. Po wystudzeniu orzechy należy wrzucić do blendera, dodać olej kokosowy i odrobinę soli oraz uzbroić się w cierpliwość. Trzeba także co jakiś czas dać odetchnąć blenderowi, ponieważ cały proces zmiany migdałów w masło może trwać około 10minut.
A później pozostaje tylko rozkosz podniebienia!Uwaga ciężko nie zjeść całego od razu:)
Przepisów w internecie można znaleźć mnóstwo, często różnią się one tylko drobnymi szczegółami. Warto wypróbować kilka i odnaleźć ten najlepszy.
Kiedy robiłam masło migdałowe po raz pierwszy skorzystałam z najprostszej i podstawowej wersji, były w nim dwa składniki- migdały oraz sól. Natomiast dziś chciałabym podzielić się delikatnie zmodyfikowanym przepisem, w takiej postaci masło smakuje mi najbardziej. Muszę się przyznać, że zwłaszcza zaraz po przyrządzeniu, kiedy jest świeże i ciepłe od blendowania ciężko mi się od niego oderwać.Nawet teraz ,kiedy to piszę, cieknie mi ślinka!
Do przygotowania masła potrzebne będą migdały (u Mnie paczka 500g), 4-5 łyżek oleju kokosowego, 100g orzechów brazylijskich i sól.
Olej kokosowy nadaje delikatnego posmaku i cudownie komponuje się z orzechami, zwłaszcza jeśli ktoś tak jak ja kokosy uwielbia. Olej można zastąpić też wiórkami kokosowymi. Można również pominąć orzechy brazylijskie lub zastąpić je dowolnymi innymi orzechami.
Sam przepis jest banalny, orzechy należy w pierwszej kolejności uprażyć w piekarniku. Dzięki temu nie zabijesz swojego blendera, ponieważ orzechy będą łatwiejsze do zbledowania a poza tym nabiorą one wyjątkowego smaku. Po wystudzeniu orzechy należy wrzucić do blendera, dodać olej kokosowy i odrobinę soli oraz uzbroić się w cierpliwość. Trzeba także co jakiś czas dać odetchnąć blenderowi, ponieważ cały proces zmiany migdałów w masło może trwać około 10minut.
A później pozostaje tylko rozkosz podniebienia!Uwaga ciężko nie zjeść całego od razu:)
czwartek, 21 maja 2015
Maraton
Miało być dziś o czymś innym, ale postanowiłam zmienić temat posta. Miało być o skarpetach, będzie o maratonie:)
Biegać zaczęłam kilka lat temu ale nie mogę powiedzieć, że była to miłość od pierwszego treningu, oj nie!Tak naprawdę biegać zaczęłam bo przestałam chodzić na siłownię, nigdy nie lubiłam ćwiczyć w domu(a teraz to Moja ulubiona forma poza joggingiem) a roweru jeszcze nie miałam.
Oczywiście początki były trudne, był to dla Mnie taki trochę przymus, bo jednak bieganie daje w kość.Zaczęłam od kilku kilometrów, dwóch może trzech, nawet nie wiem, poza iPodem z muzyką nie miałam nawet zegarka, bardziej liczył się dla Mnie czas niż odległość. Zabierając się do tego posta starałam się przypomnieć sobie kiedy od przymusu bieganie stało się dla Mnie ogromną przyjemnością ale zupełnie nie mogę odnaleźć tego w pamięci.
Na początku maja przebiegłam swój pierwszy maraton, ale był on prywatny i jednoosobowy, byłam jedynym startującym zawodnikiem:)Nie wystartowałam w żadnym organizowanym ponieważ wszystkie one były za daleko od Mojego miejsca zamieszkania, dlatego też postanowiłam zorganizować swój własny. Moje przygotowania trwały rok i pewnie jako jednak biegacz pasjonat, nie żaden zawodowiec ,zawierały błędy to jednak mi sie udało i jestem z siebie bardzo dumna. Oczywiście ostatni tydzień to były lekkie treningi, dużo ładowania i zbieranie sił a dzień przed ogromne nerwy. Nie wiem dlaczego, nie spodziewałam się że wzbudzi to we Mnie tyle emocji, tym bardziej że konkurencji nie miałam, jednak w piątek przez cały dzień nie mogłam się na niczym skoncentrować a w Mojej głowie były myśli dotyczące wyłącznie maratonu. Zestresowały Mnie one do tego stopnia że sobotni poranek spędziłam w toalecie i bałam się że będę musiała zrezygnować z biegu bo rewolucje były ostre!Ale ostatecznie żołądek się uspokoił i wystartowałam.
Jeżeli miałabym opisać sam bieg to naprawdę będą to bardzo miłe wspomnienia. Naczytałam się o ścianach, niemożności pokonania zmęczenia i rezygnacji pod sam koniec biegu a tymczasem mi biegło sie naprawdę dobrze!Oczywiście byłam zmęczona ale wyobrażałam to sobie o wiele gorzej. Być może wynika to z faktu, że wcześniej biegałam już dystanse do 35km więc było to tylko 7km więcej.
Byłam też przygotowana że po przekroczeniu mety padnę i nie będę mogła się podnieść a tu kolejne zaskoczenie, byłam jeszcze całkiem rześka i do końca dnia funkcjonowałam normalnie. Oczywiście bolały Mnie nogi ale to następnęgo dnia zakwasy były na tyle duże, że miałam małe problemy z poruszaniem się i zwrotnością.
Od tego momentu zrobiłam sobie trzytygodniową przerwę od biegania ale już nie mogę się doczekać, kiedy w najbliższą sobotę znowu założę buty, słuchawki i pobiegnę w siną dal.Na pewno nie będzie to 42km, ale z pewnością przynajmniej 25km. Czasem wyhodząc z domu na pytanie Mojego Partnera za ile wrócę odpowiadam : na pewno nie dłużej niż dwie godziny, po czym nie mogę się powstrzymać żeby dobić do 30. więc wracam po 3. Ale bieganie to nałóg, ciągle chcę więcej, szybciej i lepiej.
Teraz kiedy myślę o tych Moich biegowych początkach to zupełnie nie rozumiem, jak mogłam tego nie lubić bo teraz to kocham!
A Mój prywatny maraton ukończyłam z czasem 3h54m16s.
Biegać zaczęłam kilka lat temu ale nie mogę powiedzieć, że była to miłość od pierwszego treningu, oj nie!Tak naprawdę biegać zaczęłam bo przestałam chodzić na siłownię, nigdy nie lubiłam ćwiczyć w domu(a teraz to Moja ulubiona forma poza joggingiem) a roweru jeszcze nie miałam.
Oczywiście początki były trudne, był to dla Mnie taki trochę przymus, bo jednak bieganie daje w kość.Zaczęłam od kilku kilometrów, dwóch może trzech, nawet nie wiem, poza iPodem z muzyką nie miałam nawet zegarka, bardziej liczył się dla Mnie czas niż odległość. Zabierając się do tego posta starałam się przypomnieć sobie kiedy od przymusu bieganie stało się dla Mnie ogromną przyjemnością ale zupełnie nie mogę odnaleźć tego w pamięci.
Na początku maja przebiegłam swój pierwszy maraton, ale był on prywatny i jednoosobowy, byłam jedynym startującym zawodnikiem:)Nie wystartowałam w żadnym organizowanym ponieważ wszystkie one były za daleko od Mojego miejsca zamieszkania, dlatego też postanowiłam zorganizować swój własny. Moje przygotowania trwały rok i pewnie jako jednak biegacz pasjonat, nie żaden zawodowiec ,zawierały błędy to jednak mi sie udało i jestem z siebie bardzo dumna. Oczywiście ostatni tydzień to były lekkie treningi, dużo ładowania i zbieranie sił a dzień przed ogromne nerwy. Nie wiem dlaczego, nie spodziewałam się że wzbudzi to we Mnie tyle emocji, tym bardziej że konkurencji nie miałam, jednak w piątek przez cały dzień nie mogłam się na niczym skoncentrować a w Mojej głowie były myśli dotyczące wyłącznie maratonu. Zestresowały Mnie one do tego stopnia że sobotni poranek spędziłam w toalecie i bałam się że będę musiała zrezygnować z biegu bo rewolucje były ostre!Ale ostatecznie żołądek się uspokoił i wystartowałam.
Jeżeli miałabym opisać sam bieg to naprawdę będą to bardzo miłe wspomnienia. Naczytałam się o ścianach, niemożności pokonania zmęczenia i rezygnacji pod sam koniec biegu a tymczasem mi biegło sie naprawdę dobrze!Oczywiście byłam zmęczona ale wyobrażałam to sobie o wiele gorzej. Być może wynika to z faktu, że wcześniej biegałam już dystanse do 35km więc było to tylko 7km więcej.
Byłam też przygotowana że po przekroczeniu mety padnę i nie będę mogła się podnieść a tu kolejne zaskoczenie, byłam jeszcze całkiem rześka i do końca dnia funkcjonowałam normalnie. Oczywiście bolały Mnie nogi ale to następnęgo dnia zakwasy były na tyle duże, że miałam małe problemy z poruszaniem się i zwrotnością.
Od tego momentu zrobiłam sobie trzytygodniową przerwę od biegania ale już nie mogę się doczekać, kiedy w najbliższą sobotę znowu założę buty, słuchawki i pobiegnę w siną dal.Na pewno nie będzie to 42km, ale z pewnością przynajmniej 25km. Czasem wyhodząc z domu na pytanie Mojego Partnera za ile wrócę odpowiadam : na pewno nie dłużej niż dwie godziny, po czym nie mogę się powstrzymać żeby dobić do 30. więc wracam po 3. Ale bieganie to nałóg, ciągle chcę więcej, szybciej i lepiej.
Teraz kiedy myślę o tych Moich biegowych początkach to zupełnie nie rozumiem, jak mogłam tego nie lubić bo teraz to kocham!
A Mój prywatny maraton ukończyłam z czasem 3h54m16s.
wtorek, 12 maja 2015
Motywacja
Chyba każdy z Nas ma chwile zwątpienia, bez względu na to, czego owo zwątpienie dotyczy. Czasami wydaje się Nam, że Nasze wysiłki nie mają sensu, nie widzimy rezultatów.Dotyczy to na przykład treningów. Chodzisz na siłownię, biegasz, uprawiasz inne sporty i nagle pewnego dnia przychodzi znużenie, zmęczenie, brak dalszej motywacji i chęci do działania.
Chyba każdy z Nas wie o czym mowa, jesteśmy tylko ludźmi i czasem nakładamy na siebie zbyt wiele. Nie bój sie czasem wrzucić na luz, zrobić mały krok w tył a zobaczysz, że potrzebne Ci to było aby z jeszcze większą mocą ruszyć do przodu.
Kiedyś zdarzało mi się myśleć, że tylko ja jestem słaba i czasami zwyczajnie mi się nie chce, wszyscy inni natomiast się nie poddają, są w formie i to bycie w pełnej gotowości przychodzi im bez trudu. Teraz wiem, że tak nie jest, brak motywacji dotyczy każdego i nie ma w tym nic złego.
Dajmy sobie pozwolenie na nicnierobienie jeśli faktycznie tego potrzebujemy. Wiem po sobie, że jeśli raz na jakiś czas nie zrobię treningu świat się nie zawali a następny zrobie z ogromną radością i przyjemnością. Nic na siłę! Aktywność fizyczna to przyjemność, a nie przymus!Czasem lepiej przedłożyć zdrowie własnej psychiki nad wynikami ponad wszystko. So keep calm and do some exercise;)
Chyba każdy z Nas wie o czym mowa, jesteśmy tylko ludźmi i czasem nakładamy na siebie zbyt wiele. Nie bój sie czasem wrzucić na luz, zrobić mały krok w tył a zobaczysz, że potrzebne Ci to było aby z jeszcze większą mocą ruszyć do przodu.
Kiedyś zdarzało mi się myśleć, że tylko ja jestem słaba i czasami zwyczajnie mi się nie chce, wszyscy inni natomiast się nie poddają, są w formie i to bycie w pełnej gotowości przychodzi im bez trudu. Teraz wiem, że tak nie jest, brak motywacji dotyczy każdego i nie ma w tym nic złego.
Dajmy sobie pozwolenie na nicnierobienie jeśli faktycznie tego potrzebujemy. Wiem po sobie, że jeśli raz na jakiś czas nie zrobię treningu świat się nie zawali a następny zrobie z ogromną radością i przyjemnością. Nic na siłę! Aktywność fizyczna to przyjemność, a nie przymus!Czasem lepiej przedłożyć zdrowie własnej psychiki nad wynikami ponad wszystko. So keep calm and do some exercise;)
niedziela, 10 maja 2015
Zdrowe chipsy z jarmużu
Ponieważ pora kolacyjna, chciałam przedstawić chipsy z jarmużu. Idealne na lekki posiłek a przy tym zdrowe i naprawdę pyszne!Nawet Moj narzeczony je uwielbia, a nie jest fanem tego typu zdrowych wariacji. Nieskomplikowane a jakie dobre, warto spróbować. Tym bardziej że jarmuż jest naprawdę zdrowy!
Przepis jest banalny, wystarczy umyty jarmuż rozłożyć na papierze do pieczenia, posypać ulubionymi przyprawami(u Mnie chili, kurkuma, sproszkowany czosnek i sól) a następnie wstawić do piekarnika na kilkanaście minut. Trzeba tylko pamiętać aby co kilka minut go mieszać, bo szybko sie przypala. Te kilkanaście minut to w zależności od stopnia chrupkości, jaki wybierzecie. Ja lubię bardzo chrupki, ale na przykład Mój Partner woli, kiedy jarmuż pozostaje jeszcze zielony. Można dowolnie eksperymentować ze stopniem wypieczenia i przyprawami, po wyjęciu wystarczy go delikatnie skropić oliwą z oliwek i już można zabierać sie do jedzenia. Polecam, jak dla Mnie niebo w gębie:)
Powitanie
3...2...1...start.Zawsze starałam sie żyć zdrowo, aktywnie i w zgodzie ze sobą, od dawna rownież chciałam założyć bloga, aby dzielić sie tym wszystkim z każdym, kto tylko zechce go czytać. I oto jestem:) Będzie o aktywności fizycznej, bo bez tego nie istnieję, o jedzeniu, bo je uwielbiam i wszystkim czym chciałabym sie podzielić.
Lets start then:)
Lets start then:)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)