niedziela, 31 maja 2015

Bardzo dietetyczne lody:)

Dziś niedziela, pora na coś pysznego, bardzo szybkiego i bardzo lekkiego!Domowe lody!Potrzebujemy tylko trzech składników, kilku minut i zamrażarki:)
Składniki to jogurt naturalny (kubeczek 450ml), borówki(użyłam opakowanie 400g mrożonych) ale mogą to być inne dowolne owoce np. truskawki które są o tej porze świeże i pyszne czy maliny oraz w moim przypadku ksylitol(3-4łyżki), ale można go zastąpić miodem czy brązowym cukrem i dowolnie zmieniać ilość w zależności czy mają być bardziej lub mniej słodkie)
Wykonanie jest banalnie proste, po prostu miksujemy ze sobą wszystkie składniki i siup do zamrażarki na ok 1-2godziny. Ponieważ  ja użyłam borówek mrożonych to mój deser był już właściwie gotowy po zmiksowaniu, całość miała konsystencję delikatnie rozmrożonego sorbetu, był gotowy do jedzenia, kiedy dodatkowo wszystko jeszcze zamroziłam wyszły po prostu mocniej zamrożone lody.
Jakie to proste i pyszne!!!Polecam, to świetna alternatywa do kupowanych, bardzo mocno słodzonych lodów😋🍦🍨🍧🍓


piątek, 29 maja 2015

Grzybica

Dziś temat będzie trudny dla Mnie i niestety coraz poważniejszy wśród społeczeństwa. Grzybica- podstępna, ciężka do wyleczenia, wymagająca ogromnej siły woli. Niestety od czterech miesięcy sama jestem posiadaczem tego pasażera na gapę w moim organizmie i staram się zrobić wszystko, żeby tylko się go pozbyć.Łatwo nie jest, idąc na walkę z grzybicą stajemy do walki z nierównym przeciwnikiem, bardzo nierównym:/
Ja candidy nabawiłam się lecząc refluks i przepuklinę żołądka. Ponieważ ból i zgaga były nie do wytrzymania, lekarz faszerował Mnie coraz większymi dawkami leków, które obniżały poziom kwasów żołądkowych.Nic jednak nie wspomniał, że nieodłącznie z lekami powinnam stosować probiotyk. Sama oczywiście powinnam poczytać, zgłębić temat, ale miałam pełne zaufanie do lekarzy i tego nie zrobiłam. Po roku stosowania leków problemy z żołądkiem stały się mniejsze, jednak zaczęły pojawiać się coaz większe problemy z brzuchem i jelitami. Wszystko to zrzucałam na kłopoty żołądkowe, nie słyszałam wtedy jeszcze o grzybicy i nie zdawałam sobie sprawy,  że zaczyna się ona panoszyć w moich jelitach.
Jednak po kilku miesiącach codziennych problemów ze strony brzucha i jelit, które uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie zaczęłam szukać źródła problemu i okazało się, że mam grzybicę jelit.
Na początku próbowałam wmówić sobie, że to wszystko wina żołądka i na pewno candida mnie nie dotyczy, ponieważ już wtedy wiedziałam jak ciężko będzie się jej pozbyć. Ale w końcu dotarło do Mnie, że zamiast wypierać i udawać, że Mnie to nie dotyczy zaczęłam zbroić się na walkę. Nie wiem, ile godzin spędziłam na czytaniu wszelkich informacji, ale pewnie powinnam to liczyć nie w godzinach, ale dniach!
Tak więc z dnia na dzień wyrzuciłam absolutnie wszystko, co zawiera cukier, słodziki, miód, gluten, większość orzechów, wszystkie owoce oprócz grejpfrutów i awokado, mleko, sery i mnóstwo innych rzeczy. Nie miałam żadnych problemów z niejedzeniem produktów z białej mąki bo tych i tak nie jadam ale rezygnacja z kawy, zielonej herbaty czy kakao wydawała mi się absolutnie nierealna.
Pierwszy tydzień to był koszmar, nie chcę tego nawet pamiętać. Wstawałam do pracy bo musiałam, wracałam do domu i po wykonaniu minimum, jakim było przygotowanie czegoś do jedzenia i kąpiel szłam spać. Nie miałam nawet siły na jakikolwiek trening.Ja, która nie może sobie bez tego wyobrazić życia nie ćwiczyłam!
Dopiero po tygodniu, kiedy organizm pozbył się pierwszych toksyn pochodzących z obumierającego grzyba powoli odzyskiwałam siły. Ogólnie pierwsze tygodnie były najgorsze, nie wiedziałam, co mogę jeść żeby nie karmić i pozwolić rozrastać się grzybicy, ciągle szukałam informacji,starałam się weryfikować te znalezione.Bałam się zjeść cokolwiek, żeby sobie nie zaszkodzić.
Tak naprawdę do tej pory (1 czerwca minie 4miesiące odkąd rozpoczęłam przeciwgrzybiczną dietę) mam wiele wątpliwości. W internecie jest ogromna ilość sprzecznych informacji co do produktów, które można jeść. Po miesiącu zaczęłam pić kawę dwa razy w tygodniu. Mam bardzo niskie ciśnienie, więc brak kawy to dla Mnie ogromny problem, poza tym ja uwielbiam smak, zapach i sam rytuał picia kawy. Po 4 miesiącach tęsknię za czekoladą i lodami, śnią mi się po nocach:)Mam ochotę napić się wina, dwa razy miałam już taki kryzys, że chciałam zjeść chociażby trochę miodu, bez którego oprócz kawy nie wyobrażałam sobie dotąd życia. Zwyciężył jednak zdrowy rozsądek, skoro już tyle wytrzymałam nie chcę zaczynać wszystkiego od początku. Poza tym i tak wydaje mi się, że było mi łatwiej niż wielu innym, ponieważ od kilku lat jem zdrowo, tylko pełnoziarniste węglowodany, chleb piekę sama, rzadko sięgałam po kupowane słodycze, nie używam białego cukru więc ograniczenia nie były aż tak drastyczne. Mogę natomiast wyobrazić sobie dramat tych wszystkich, którzy nigdy nie zwracali uwagi na to, co jedzą i nagle muszą o 180stopni zmienić nawyki żywieniowe.
Odkryłam przepyszne masło migdałowe, które mogę zrobić sama, znalazłam przepis na cudowne ciasteczka jaglane z ksylitolem, staram się eksperymentować i tworzyć coś pysznego z tego, co mi wolno.
Dziś wiem, że jeszcze długa przede Mną, ale będę walczyła i może nie za miesiąc, pewnie nawet nie za sześć , być może dopiero za rok, ale pewnego dnia otworzę czekoladę, pudełko lodów i będę się nimi delektowała, bo będę mogła:)


niedziela, 24 maja 2015

Domowe masło migdałowe

Chciałabym się dzisiaj podzielić z Wami Moim przepisem na fantastyczne masło migdałowe.
Przepisów w internecie można znaleźć mnóstwo, często różnią się one tylko drobnymi szczegółami. Warto wypróbować kilka i odnaleźć ten najlepszy.
Kiedy robiłam masło migdałowe po raz pierwszy skorzystałam z najprostszej i podstawowej wersji, były w nim dwa składniki- migdały oraz sól. Natomiast dziś chciałabym podzielić się delikatnie zmodyfikowanym przepisem, w takiej postaci masło smakuje mi najbardziej. Muszę się przyznać, że zwłaszcza zaraz po przyrządzeniu, kiedy jest świeże i ciepłe od blendowania ciężko mi się od niego oderwać.Nawet teraz ,kiedy to piszę, cieknie mi ślinka!
Do przygotowania masła potrzebne będą migdały (u Mnie paczka 500g), 4-5 łyżek oleju kokosowego, 100g orzechów brazylijskich i sól.
Olej kokosowy nadaje delikatnego posmaku i cudownie komponuje się z orzechami, zwłaszcza jeśli ktoś tak jak ja kokosy uwielbia. Olej można zastąpić też wiórkami kokosowymi. Można również pominąć orzechy brazylijskie lub zastąpić je dowolnymi innymi orzechami.
Sam przepis jest banalny, orzechy należy w pierwszej kolejności uprażyć w piekarniku. Dzięki temu nie zabijesz swojego blendera, ponieważ orzechy będą łatwiejsze do zbledowania a poza tym nabiorą one wyjątkowego smaku. Po wystudzeniu orzechy należy wrzucić do blendera, dodać olej kokosowy i odrobinę soli oraz uzbroić się w cierpliwość. Trzeba także co jakiś czas dać odetchnąć blenderowi, ponieważ cały proces zmiany migdałów w masło może trwać około 10minut.
A później pozostaje tylko rozkosz podniebienia!Uwaga ciężko nie zjeść całego od razu:)

czwartek, 21 maja 2015

Maraton

Miało być dziś o czymś innym, ale postanowiłam zmienić temat posta. Miało być o skarpetach, będzie o maratonie:)
Biegać zaczęłam kilka lat temu ale nie mogę powiedzieć, że była to miłość od pierwszego treningu, oj nie!Tak naprawdę biegać zaczęłam bo przestałam chodzić na siłownię, nigdy nie lubiłam ćwiczyć w domu(a teraz to Moja ulubiona forma poza joggingiem) a roweru jeszcze nie miałam.
Oczywiście początki były trudne, był to dla Mnie taki trochę przymus, bo jednak bieganie daje w kość.Zaczęłam od kilku kilometrów, dwóch może trzech, nawet nie wiem, poza iPodem z muzyką nie miałam nawet zegarka, bardziej liczył się dla Mnie czas niż odległość. Zabierając się do tego posta starałam się przypomnieć sobie kiedy od przymusu bieganie stało się dla Mnie ogromną przyjemnością ale zupełnie nie mogę odnaleźć tego w pamięci.
Na początku maja przebiegłam swój pierwszy maraton, ale był on prywatny i jednoosobowy, byłam jedynym startującym zawodnikiem:)Nie wystartowałam w żadnym organizowanym ponieważ wszystkie one były za daleko od Mojego miejsca zamieszkania, dlatego też postanowiłam zorganizować swój własny. Moje przygotowania trwały rok i pewnie jako jednak biegacz pasjonat, nie żaden zawodowiec ,zawierały błędy to jednak mi sie udało i jestem z siebie bardzo dumna. Oczywiście ostatni tydzień to były lekkie treningi, dużo ładowania i zbieranie sił a dzień przed ogromne nerwy. Nie wiem dlaczego, nie spodziewałam się że wzbudzi to we Mnie tyle emocji, tym bardziej że konkurencji nie miałam, jednak w piątek przez cały dzień nie mogłam się na niczym skoncentrować a w Mojej głowie były myśli dotyczące wyłącznie maratonu. Zestresowały Mnie one do tego stopnia że sobotni poranek spędziłam w toalecie i bałam się że będę musiała zrezygnować z biegu bo rewolucje były ostre!Ale ostatecznie żołądek się uspokoił i wystartowałam.
Jeżeli miałabym opisać sam bieg to naprawdę będą to bardzo miłe wspomnienia. Naczytałam się o ścianach, niemożności pokonania zmęczenia i rezygnacji pod sam koniec biegu a tymczasem mi biegło sie naprawdę dobrze!Oczywiście byłam zmęczona ale wyobrażałam to sobie o wiele gorzej. Być może wynika to z faktu, że wcześniej biegałam już dystanse do 35km więc było to tylko 7km więcej.
Byłam też przygotowana że po przekroczeniu mety padnę i nie będę mogła się podnieść a tu kolejne zaskoczenie, byłam jeszcze całkiem rześka i do końca dnia funkcjonowałam normalnie. Oczywiście bolały Mnie nogi ale to następnęgo dnia zakwasy były na tyle duże, że miałam małe problemy z poruszaniem się i zwrotnością.
Od tego momentu zrobiłam sobie trzytygodniową przerwę od biegania ale już nie mogę się doczekać, kiedy w najbliższą sobotę znowu założę buty, słuchawki i pobiegnę w siną dal.Na pewno nie będzie to 42km, ale z pewnością przynajmniej 25km. Czasem wyhodząc z domu na pytanie Mojego Partnera za ile wrócę odpowiadam : na pewno nie dłużej niż dwie godziny, po czym nie mogę się powstrzymać żeby dobić do 30. więc wracam po 3. Ale bieganie to nałóg, ciągle chcę więcej, szybciej i lepiej.
Teraz kiedy myślę o tych Moich biegowych początkach to zupełnie nie rozumiem, jak mogłam tego nie lubić bo teraz to kocham!
A Mój prywatny maraton ukończyłam z czasem 3h54m16s.

wtorek, 12 maja 2015

Motywacja

Chyba każdy z Nas ma chwile zwątpienia, bez względu na to, czego owo zwątpienie dotyczy. Czasami wydaje się Nam, że Nasze wysiłki nie mają sensu, nie widzimy rezultatów.Dotyczy to na przykład treningów. Chodzisz na siłownię, biegasz, uprawiasz inne sporty i nagle pewnego dnia przychodzi znużenie, zmęczenie, brak dalszej motywacji i chęci do działania.
Chyba każdy z Nas wie o czym mowa, jesteśmy tylko ludźmi i czasem nakładamy na siebie zbyt wiele. Nie bój sie czasem wrzucić na luz, zrobić mały krok w tył a zobaczysz, że potrzebne Ci to było aby z jeszcze większą mocą ruszyć do przodu.
Kiedyś zdarzało mi się myśleć, że tylko ja jestem słaba i czasami zwyczajnie mi się nie chce, wszyscy inni natomiast się nie poddają, są w formie i to bycie w pełnej gotowości przychodzi im bez trudu. Teraz wiem, że tak nie jest, brak motywacji dotyczy każdego i nie ma w tym nic złego.
Dajmy sobie pozwolenie na nicnierobienie jeśli faktycznie tego potrzebujemy. Wiem po sobie, że jeśli raz na jakiś czas nie zrobię treningu świat się nie zawali a następny zrobie z ogromną radością i przyjemnością. Nic na siłę! Aktywność fizyczna to przyjemność, a nie przymus!Czasem lepiej przedłożyć zdrowie własnej psychiki nad wynikami ponad wszystko. So keep calm and do some exercise;)

niedziela, 10 maja 2015

Zdrowe chipsy z jarmużu

Ponieważ pora kolacyjna, chciałam przedstawić chipsy z jarmużu. Idealne na lekki posiłek a przy tym zdrowe i naprawdę pyszne!Nawet Moj narzeczony je uwielbia, a nie jest fanem tego typu zdrowych wariacji. Nieskomplikowane a jakie dobre, warto spróbować. Tym bardziej że jarmuż jest naprawdę zdrowy!

Przepis jest banalny, wystarczy umyty jarmuż rozłożyć na papierze do pieczenia, posypać ulubionymi  przyprawami(u Mnie chili, kurkuma, sproszkowany czosnek i sól) a następnie wstawić do piekarnika na kilkanaście minut. Trzeba tylko pamiętać aby co kilka minut go mieszać, bo szybko sie przypala. Te kilkanaście minut to w zależności od stopnia chrupkości, jaki wybierzecie.  Ja lubię bardzo chrupki, ale na przykład Mój Partner woli, kiedy jarmuż pozostaje jeszcze zielony. Można dowolnie eksperymentować ze stopniem wypieczenia i przyprawami, po wyjęciu wystarczy go delikatnie skropić oliwą z oliwek i już można zabierać sie do jedzenia. Polecam, jak dla Mnie niebo w gębie:)

Powitanie

3...2...1...start.Zawsze starałam sie żyć zdrowo, aktywnie i w zgodzie ze sobą, od dawna rownież chciałam założyć bloga, aby dzielić sie tym wszystkim z każdym, kto tylko zechce go czytać. I oto jestem:) Będzie o aktywności fizycznej, bo bez tego nie istnieję, o jedzeniu, bo je uwielbiam i wszystkim czym chciałabym sie podzielić.
Lets start then:)